top of page

5 KOLEJKA

  • patrykjoachim7
  • Sep 2, 2022
  • 8 min read

Haaland z drugim hat-trickiem z rzędu, Southampton lepsze od Chelsea i kolejny dzień w biurze dla Arsenalu. Premier League - Rozdział piąty.


Crystal Palace 1-1 Brentford

Mecz który podzielił się na dwie fazy. Pierwsza z nich to był wycinek meczu do 60 minuty, czyli gola na 1-0. Crystal Palace utrzymywało się przy piłce, miało przewagę, konstruowało ataki. Aż wreszcie jeden z nich udało się zamienić na gola, po fenomenalnej akcji Wilfrieda Zahy, zakończonej pięknym strzałem w górny róg bramki. Iworyjczyk jest w tym sezonie w bardzo wysokiej dyspozycji. Podobnie jak jego kolega z drużyny Joachim Andersen. Kolejny świetny występ Duńskiego stopera, który w defensywie był nie do przejścia, a w ofensywie fantastycznie wprowadzał piłkę do swoich pomocników. I wszystko szło w kierunku trzech punktów, tylko że po zdobytej bramce Orły za bardzo się cofnęły i zupełnie oddały pole drużynie Brentford. I prawie to wypaliło. Zabrakło im kilku minut. W samej końcówce do wyrównania doprowadził rezerwowy Yoane Wissa. Kolejny mecz Brentfordu, w którym rezerwowy strzela gola. Świadczy to o dość szerokiej kadrze i tym, że na ławce również są wartościowi piłkarze, choć z drugiej strony można postawić zarzut, że wybory co do pierwszej jedenastki nie są do końca trafne. Myślę, że Thomas Frank szuka optymalnego zestawienia swojego składu, a te zmiany pokazują, że jakość w tym zespole jest. Jest również charakter, bo po raz kolejny odwracają wynik w końcówce spotkania. Podział punktów na Selhurst Park.

MVP: Joachim Andersen


Southampton 2-1 Chelsea

Słaby mecz w wykonaniu The Blues i zasłużona porażka. Wejście w mecz nie było złe. Po raz kolejny błysnął Raheem Sterling. Znalazł się we właściwym miejscu i dał prowadzenie swojej drużynie. Ten transfer, tak jak przewidywałem wypalił świetnie i wyraźnie podniósł poziom jakości w zespole. Ale reszta drużyny nie działa zbyt dobrze. Nie było Reeca Jamesa i to była ogromna strata, bo prawy obrońca czy też wahadłowy, jak kto woli jest motorem napędowym akcji Chelsea i bez niego te akcje nie były prowadzone na odpowiednim tempie. Od początku rozgrywek w słabszej dyspozycji jest Mason Mount, który w zeszłym sezonie był liderem tej drużyny. Obrona nie funkcjonuje zbyt dobrze. Thiago Silva chyba przestał wygrywać pojedynek z upływającym czasem, a Koulibaly na razie ma problem, żeby dostosować się do tempa gry w Anglii, które jest nieporównywalnie szybsze niż to co miał we Włoszech. Cierpi środek pola bez kontuzjowanego N'golo Kante. To wszystko się nagromadziło i Chelsea nie wygląda zbyt dobrze. Stracili osiem goli w ostatnich czterech meczach, a przecież to właśnie żelazna defensywa była czymś co charakteryzowało te drużynę w ostatnich dwóch sezonach. Thomas Tuchel ma o czym myśleć. Southampton natomiast wykorzystało słabszą dyspozycję rywala, zagrało bardzo dobre spotkanie i dzięki temu może dopisać sobie trzy punkty. Bardzo dobry występ zaliczył Romeo Lavia. Belg urodzony w roku 2004 opanował cały środek pola, a potem jeszcze uwieńczył to pięknym golem. Szkoda że musiał opuścić boisko wcześniej z powodu kontuzji. Oby to nie było nic poważnego. Z lewej strony akcje napędzał powracający po kontuzji Romain Perraud. Kolejny fajny występ podopiecznych Ralpha Hassenhutla i kolejny głęboki oddech, który pozwala im na dużym spokoju trzymać się w bezpiecznych strefach tabeli Premier League.

MVP: Romain Perraud


Fulham 2-1 Brighton

Przez cztery kolejki drużyna Grahama Pottera była niepokonana, ale w piątej nie dała rady przejść przeszkody, jaką było Fulham. Czy traktować ten wynik w kategorii niespodzianki? Takiej małej pewnie tak. Należy jednak pamiętać o dwóch czynnikach. Po pierwsze Brighton to nie jest (jeszcze) Manchester City i mimo tego, że grają świetną piłką i mają dużą jakość, to potknięcia będą się zdarzały. I to jest zupełnie naturalne. A po drugie Fulham od początku sezonu wygląda dobrze. Urwali punkt Liverpool'ovi, niewiele brakło w meczu z Arsenalem. Pokonali Brentford, w meczu z Wolves gdyby strzelili karnego również mieliby trzy punkty. A teraz pokonali, niepokonane jak dotąd Brighton. Wygrali ten mecz zasłużenie, bo choć on był dość wyrównany, to jednak gospodarze starali się prowadzić grę i dostali za to nagrodę. Fulham jak na razie robi najlepsze wrażenie spośród wszystkich beniaminków. Brighton miało trochę pecha, bo przy pierwszym golu piłka długo latała na wysokości drugiego piętra, aż w końcu trafiła pod nogi Kebano, który zagrał wzdłuż bramki i udało się akcję zamknąć, a drugi gol to samobój Lewisa Dunka. Mewy straciły w tym sezonie zaledwie trzy gole, z czego dwa to trafienia samobójcze. Jedynym piłkarzem, który był w stanie pokonać Roberta Sancheza jest... tak, tak Aleksandar Mitrović. Mógłbym znowu pochwalić Serba, ale nie lubię się powtarzać.

MVP: Neeskens Kebano


Leeds 1-1 Everton

Remis na Ellan Road. Wydaje mi się, że sprawiedliwy. Leeds dłużej utrzymywało się przy piłce i miało optyczną przewagę, ale Everton był konkretny w swoich kontrach i po jednej z nich objął prowadzenie. Kolejny raz na listę strzelców wpisał się Anthony Gordon, po asyście najlepszego aktora tego widowiska, Alexa Iwobiego. Jak wiele czasami znaczy zmiana pozycji dla piłkarza. Okazało się, że Nigeryjczyk to nie jest zły piłkarz, tylko po prostu grał na złej pozycji. Ja bym nie wpadł na to, żeby ustawić go na środku pomocy, ale Frank Lapmard to wymyślił i chwała mu za to. Leeds wyrównowało po pięknym uderzeniu z dystansu Luisa Sinisterry, który pierwszy raz dostał szansę od pierwszej minuty i może zaliczyć ten występ do udanych. Po golu na 1-1 to wciąż Leeds bardziej szukało drugiej bramki, a paradoksalnie znalazł ją Everton. Gordon zagrał do Graya, a ten umieścił piłkę w siatce. VAR nie uznał tego gola, bo był tam minimalny spalony. Więcej goli w tym meczu już nie padło. Everton potrzebuje zwycięstwa, w Leeds te nastroje są spokojniejsze.

MVP: Alex Iwobi


Arsenal 2-1 Aston Villa

Arsenal wygrywa po raz piąty w tym sezonie, drugi raz z rzędu 2-1. Ten wynik mógł być wyższy, bo Kanonierzy mieli dużo sytuacji, ale brakowało wykończenia. Ich dominacja była jednak niepodważalna. Nawet gdy Aston Villa wyrównała, po kontrowersyjnym rzucie różnym. Bezpośredni gol Douglasa Luiza z rogu. Tylko że ten gol nie powinien zostać uznany, bo faul na bramkarzu Arsenalu był ewidentny. No ale jesteśmy w Anglii. Kolejna kompromitacja sędziów, trawa jest zielona, a niebo niebieskie. Arsenal nie bardzo się tym przejął i już 180 sekund później ponownie prowadził. Akcja dwóch skrzydłowych, Saka do Martinelliego i wynik ustalony. Kolejne zasłużone zwycięstwo, a już w niedziele podopiecznych Mikela Artety czeka podróż na Old Trafford. Będzie ogień. Co do Aston Villi to przymiotnikiem, który najlepiej opisuje to jak zaprezentowali się w tym meczu i generalnie jak wyglądają w tym sezonie jest przymiotnik: bezpłciowy.

MVP: Gabriel Martinelli


Manchester City 6-0 Nottingham

Manchester City złomuje kolejnego beniaminka. Tym razem wypadło na Nottingham Forrest. Przyjęli sześciopak i do domu. The Citizens dokonali tego nawet bez Kevina De Bruyne w pierwszym składzie. W rolę Belga wcielił się Ilkay Gundogan, który pociągał za wszystkie sznurki w tym meczu i zagrał kapitalnie. Jak zresztą cała drużyna. Począwszy od defensywy, która zagrała na "0", a Stones i Cancelo mieli nawet udział przy golach, przez pomoc dowodzoną przez Gundogana, skończywszy na Haalandzie, który ponownie strzela trzy gole. Norweg strzelił dziewięć bramek w pięciu kolejkach i wygląda jak jakieś monstrum, które pożera te ligę mecz po meczu. W cieniu Haalanda, tak troszkę bez echa odbił się dublet Juliana Alvareza. Wielkie brawa dla drużyny Pepa Guardioli. A Nottingham Forrest, skoro już kupiło tego lata jakichś 80 piłkarzy, to może wreszcie czas, żeby znaleźć wśród nich jedenastu, którzy dadzą jakość na poziomie Premier League, bo na razie nie wygląda to zbyt optymistycznie.

MVP: Erling Haaland


West Ham 1-1 Tottenham

Mówiłem po ostatnich dwóch zwycięstwach Tottenhamu, że nie przekonuje mnie styl gry tej drużyny. I co? I dwa razy się prześlizgnęli, ale za trzecim razem zgubili dwa punkty. Kolejny średni mecz Kogutów i mogą się cieszyć tak naprawdę, że nie przegrali, bo jeśli ktoś był bliżej zwycięstwa w tym spotkaniu to West Ham. W 94 minucie po podaniu Bowena piłka przeleciała wzdłuż bramki Tottenhamu, może dwa metry przed linią bramkową, ale ani Antonio, ani Soucek nie zdążyli zamknąć tej akcji. Tottenham objął prowadzenie po kontrze i samobóju Kehrera. I to mówi wiele o grze Tottenhamu. Pierwsza połowa jeszcze była przyzwoita, ale druga to już zdecydowana przewaga Młotów. Świetnie wyglądał czeski duet West Hamu. Coufal szalał na prawej stronie, raz po raz robiąc groźne rajdy, a Soucek strzelił gola i rządził w środku pola. Dobry mecz podpiecznych Davida Moyes'a. Chyba pierwszy w tym sezonie. Widać, że potrzebowali tej pierwszej wygranej jak tlenu i teraz już powinno być z górki. A co do Tottenhamu, to chyba czas aby Richarlison dostał szansę od 1 minuty.

MVP: Vladimir Coufal


Bournemouth 0-0 Wolves

W meczu West Ham vs Tottenham mieliśmy pojedynek dwóch Emersonów. Tutaj pojedynkowało się dwóch Neto. Gdybym był złośliwy to powiedziałbym, że to było najciekawsze w tym całym 0-0. Ale zupełnie poważnie, nie było tak źle. Wolves miało trzy sytuacje bramkowe. Nunes trafił w poprzeczkę, Jimenez nie trafił w sytuacji sam na sam, a strzał Podence z linii wybił Lloyd Kelly. Gdy patrzę na Wolves to mam flashbacki Brighton sprzed dwóch sezonów. Oni też w każdym meczu byli lepsi i żadnego meczu nie mogli wygrać. I naprawdę na Wolves dobrze się patrzy. Mają jakościowych piłkarzy, są poukładani taktycznie, grają ciekawą, atrakcyjną piłkę, tylko co z tego? To nie są skoki narciarskie, tu nie ma punktów, za wrażenia artystyczne. Tu trzeba wygrywać mecze. Bournemouth natomiast może pochwalić się ciekawą statystyką. Oni w tych pięciu meczach stracili 16 goli, a mimo to dwukrotnie zachowali czyste konto. To naprawdę jest sztuka. I tak reasumując, oczywiście wiem, że w międzyczasie zdążyli już zmienić menedżera, ale to jest całkiem niezły start sezonu Wisienek. Cztery punkty przy tak trudnym kalendarzu to wynik conajmniej przyzwoity.

MVP: Jordan Zemura


Liverpool 2-1 Newcastle

Obie drużyny były bardzo osłabione. Po stronie Newacstle brakowało Bruno, Saint-Maximina oraz Wilsona. Lista nieobecnych w Liverpoolu to Konate, Matip, Thiago, Jota i Nunez. Są to bardzo ważni, często kluczowi piłkarze w swoich zespołach. I ten mecz tak właśnie wyglądał, że zarówno jedni, jak i drudzy grali może na 60% swojego potencjału. Liverpool miał przewagę, zamknął Newacstle, ale nie tworzył sobie sytuacji i to jest największy problem The Reds, że wszystko jest super do 20 metra od bramki przeciwnika. I poprzedni mecz tylko zamazał rzeczywistość, bo rywal nie stawiał oporu. Newcastle dobrze się broniło, wyprowadziło kontrę i ich świeżo upieczony napastnik Aleksander Isak strzelił swojego premierowego gola w barwach Srok. Szwed podwyższył nawet na 2-0, ale po interwencji VAR-u gola cofnięto, ze względu na minimalny offside. Liverpool wyrównał po dwójkowej akcji Salaha z Firmino i golu Brazylijczyka. Zwycięską bramkę zdobył rezerwowy Fabio Carvalho w 98 minucie meczu! Bardzo szczęśliwe zwycięstwo drużyny Jurgena Kloppa. Trzy oczka dopisane, jednak styl pozostawia wiele do życzenia. Z taką grą Liverpool będzie regularnie gubił punkty i nie wytrzyma tempa narzuconego przez dwie najlepsze drużyny tego sezonu. Z Newacstle będzie dobrze, gdy tylko wyleczą się nieobecni piłkarze.

MVP: Aleksander Isak


Leicester 0-1 Manchester United

Bardzo kiepski mecz na King Power Stadium. Wolne tempo rozgrywania akcji, dużo przestojów, strat, strasznie szarpana gra. A co do samego przebiegu spotkania, to w pierwszej połowie Manchester wykorzystał gapiostwo obrony Lisów. Po składnej akcji i podaniu Rashforda, sam na sam wyszedł Sancho, minął bramkarza i umieścił piłkę w siatce. I na tym można by zakończyć. W drugiej połowie nie działo się nic. Leicester próbowało przez pierwszy kwadrans drugiej odsłony, ale w końcu stwierdzili, że i tak im się nie uda i zaprzestali ataków. Manchester nie oddał strzału do 80 minuty. Wejście Cristiano Ronaldo i jego próba z przewrotki to jedyny moment warty zapamiętania w drugiej połowie. Szkoda, że nie wpadło. Manchester jest w takiej sytuacji, że musi gromadzić punkty, a nie zadawalać kibiców piękną grą i to jest całkowicie zrozumiałe. Trzeba budować pozytywną atmosferę wokół klubu i to się powoli dzieje. Zupełnie odwrotnie jest w Leicester. Po tym meczu po raz pierwszy pomyślałem: "Ta drużyna naprawdę może spaść z ligi".

MVP: Christian Eriksen


11 KOLEJKI: De Gea (MUN, 1)

Coufal (WHU, 1), Stones (MCI, 1), Kelly (BOU, 1), Andersen (CRY, 1), Perraud (SOU, 1)

Lavia (SOU, 1), Soucek (WHU, 1), Cancelo (MCI, 2)

Haaland (MCI, 3), Alvarez (MCI, 1)


11 LUDZI, KTÓRYM NIE POSZŁO:

Ward (LEI, 1)

Williams (NFO, 1), Llorente (LEE, 1), WORRALL (NFO, 1), Dunk (BHA, 1), Perisić (TOT, 1)

Jorginho (CHE, 1), Kouyate (NFO, 1), Davies (EVE, 1)

Johnson (NFO, 1), Jimenez (WOL, 1)


*liczba w nawiasie oznacza liczbę występów w konkretnej jedenastce


Patryk

Comments


bottom of page