4 KOLEJKA
- patrykjoachim7
- Aug 29, 2022
- 7 min read
Liverpool strzela 9 goli, Arsenal wygrywa czwarty raz z rzędu i przełamanie West Hamu. Premier League - Rozdział czwarty.

Southampton 0-1 Manchester United
Najtrudniejsze po wielkim zwycięstwie jest to, żeby tydzień później w meczu z rywalem, który nie wzbudza już tak dużych emocji zaprezentować równie wysoki poziom. Bo to jest naturalne dla każdego, że poziom motywacji spada. Jak w takiej sytuacji wypadł Manchester United? Wygrał swoje spotkanie, więc chyba nieźle. Nie był to wielki mecz Czerwonych Diabłów, ale najważniejsze dla nich jest to, że drugi raz z rzędu mogą dopisać sobie trzy punkty. Piękna akcja bramkowa. Wymiana trzech podań na jeden kontakt i gol po uderzeniu bez przyjęcia Bruno Fernandesa. Będę upierał się, że Portugalczyk nie trafił czysto w piłkę, ale to charakteryzuje wielkich piłkarzy, że nawet jeśli strzał nie jest do końca czysty, to piłka i tak ląduje w siatce. Zadanie wykonane. Southampton natomiast chciało ten mecz zremisować, a takie mecze zazwyczaj się przegrywa. Nie mieli za bardzo pomysłu jak zareagować po utracie gola. Nie zrobili zbyt wiele, aby wynik uległ zmianie i dlatego zostali z niczym.
MVP: Raphael Varane
Brentford 1-1 Everton
Całkiem niezłe widowisko zafundowali nam piłkarze obu drużyn. Everton od początku spotkania narzucił swój styl gry i zyskał przewagę. Czego efektem była bramka Anthonego Gordana po fantastycznym krosie Conora Coady'ego. Po zdobytej bramce piłkarze Franka Lamparda cofnęli się na swoją połowę, oddali inicjatywę gospodarzom i czekali na kontry. To nie był zły plan, bo udawało się neutralizować większość ataków Brentford. Na szczególne wyróżnienie zasługuje postawa środkowych obrońców The Toffees, którzy wyłączyli z gry Ivana Toneya. Anglikowi udało się raz obić słupek, ale poza tym nie pograł sobie za wiele w tym meczu. I gdy wydawało się, że Everton dowiezie te jednobramkową zaliczkę do końca i będzie mógł cieszyć się z pierwszego zwycięstwa, nastała minuta 84. Piłkarze Evertonu zdrzemnęli się przy rzucie różnym, co z zimną krwią wykorzystali dwaj rezerwowi Brentford. Przedłużenie piłki głową Lewisa-Pottera i zamknięcie akcji strzałem z bliskiej odległości Janelta. Everton może czuć niedosyt, bo zabrakło im kilku minut, aby cieszyć się z trzech punktów, ale widać progres w grze drużyny Franka Lamparda i to jest dobry prognostyk na przyszłość. Brentford dopisuje kolejny punkcik i konsekwentnie powiększa swój dorobek punktowy.
MVP: Conor Coady
Brighton 1-0 Leeds
Jarałem się tym meczem. Byłem bardzo ciekawy jak obie drużyny wypadną na swoim tle. Bo są to dwie rewelacje początku sezonu. I o ile Brighton już w poprzednich rozgrywkach prezentowało bardzo wysoki poziom i ten sezon jest tego kontynuacją, o tyle Leeds to największe pozytywne zaskoczenie tegorocznych rozgrywek. Brighton wygrało z Manchesterem, Leeds z Chelsea, więc obie drużyny mają za sobą już przetarcie z największymi klubami w tej lidze, ale myślę że dopiero ten mecz był dla nich taką prawdziwą weryfikacją. Brighton wygrało 1-0, ale ten wynik powinien być wyższy. Mewy pokazały, że są drużyną na trochę innym etapie. Ich menedżer pracuje z nimi już dość długo, kadra jest stabilna, a utrata Bissoumy i Cucurelli została płynnie wypełniona Caicedo i debiutującym w tym meczu Estupininaem. Świetny debiut swoją drogą. I drużyna Grahama Pottera jest po prostu dwa kroki dalej niż Leeds, w którym to wszystko dopiero się wykluwa i oczywiście są świetne momenty, ale potrzeba czasu, aby to wszystko ustabilizować. A Brighton jest gotowym produktem, który świetnie funkcjonuje jako drużyna i każdy jego pojedynczy trybik działa prawidłowo. Można pochwalić w zasadzie każdego piłkarza Mew za to spotkanie. W tej drużynie drzemie ogromny potencjał i zastanawiam się gdzie jest ich sufit, bo wydaje mi się, że mogą zająć naprawdę wysokie miejsce w tym sezonie.
MVP: Pascal Gross
Chelsea 2-1 Leicester
Chelsea dobrze weszła w mecz, zyskiwała przewagę i wydawało się, że kwestią czasu jest strzelenie gola. Sytuację skomplikował Conor Gallagher, który nieodpowiedzialnym faulem taktycznym zapisał się na drugą żółtą kartką i podopieczni Thomasa Tuchela musieli grać w osłabieniu. Chcąc dostosować się do nowych okoliczności cofnęli się i czekali na to co zrobi Leicester. Problem polegał jednak na tym, że drużyna Lisów przyjechała się bronić i nie bardzo wiedziała co zrobić z faktem, że grają jednego więcej. Po przerwie Chelsea stwierdziła, że skoro Leicester za bardzo im nie zagraża, to zaryzykują i spróbują pójść po pełną pule. A że mają świetnie funkcjonujące wahadła w postaci Reeca Jamesa i Marca Cucurelli oraz Raheema Sterlinga w linii ataku, to zrobili to w ten sposób. Cucurella do Sterlinga 1-0. James do Sterlinga 2-0. Leicester odpowiedziało golem Barnesa po ładnej akcji dwójkowej z Vardym, ale to wszystko na co było ich stać. Chelsea pokazała charakter i takie zwycięstwo może zbudować mental tej drużynę na najbliższe tygodnie. Niepokojące jest to, że drugi mecz z rzędu nie są w stanie dograć w komplecie. A Leicester? Zdaje sobie sprawę, że grali z wyżej notowanym rywalem, ale jak przez ponad godzinę grasz w przewadze, a na koniec nie zdobywasz choćby punktu, no to jest się czym martwić.
MVP: Raheem Sterling
Liverpool 9-0 Bournemouth
Kryzys i po kryzysie. Ależ wyładowali swoją frustrację piłkarze Liverpoolu na Bournemouth. Nie mieli litości dla Wisienek. To wszystko co nie wychodziło w pierwszych trzech kolejkach, wyszło w czwartej. Wpadał praktycznie każdy strzał. Fenomenalny mecz podopiecznych Jurgena Kloppa, którzy udowodnili, że opinia publiczna, z moim skromnym udziałem, zbyt szybko ich przekreśliła, bo oni wciąż są świetnym zespołem, który stać na wielkie mecze. Firmino, któremu tydzień temu doradzano opuszczenie Anfield strzela dwa gole i notuje trzy asysty. Udział przy pięciu golach w meczu Premier League. Po prostu czapki z głów. Boki obrony działają, środek pola działa. Tylko ten Salah. Dziewięć goli, a Egipcjanin bez choćby asysty. Błąd Matrixa. Jasne to było tylko Bournemouth, ale ten mecz pokazał, że może nie jest wcale aż tak źle. A z perspektywy drużyny gości. Mówiłem tydzień temu, że nie przystoi tracić 7 goli w dwóch meczach, to stracili 9 w jednym. Totalne upokorzenie, o którym mówi cały świat. Obrońca Bournemouth Chris Mepham rozegrał chyba najgorszy mecz w życiu. Stracił dziewięć goli i strzelił gola samobójczego. Jestem pewny, że w domu jego dziewczyna przywitała go hasłem: "Ooo Kochanie, jak miło że wróciłeś przed dziesiątą." Dobrze, że w środku tygodnia jest kolejna seria gier.
MVP: Roberto Firmino
Manchester City 4-2 Crystal Palace
Początek tego spotkania był sensacyjny. Po 21 minutach goście prowadzili na boisku mistrza Anglii 2-0! Obie bramki po stałych fragmentach gry i dwóch wrzutkach najlepszego w szeregach gości Eberechiego Eze, który pod nieobecność Zahy wziął na siebie rolę lidera zespołu. Crystal Palace to drużyna, która nie leży Manchesterowi City. W ubiegłym sezonie Orły zdobyły w dwumeczu z City cztery punkty, nie pozwalając piłkarzom Guardioli strzelić choćby jednego gola. Co za wynik. Tylko, że oba gole strzelone przez Palace były dość przypadkowe i tak naprawdę City pomijając te dwa momenty w pełni kontrolowało ten mecz. Druga połowa była tego dobitnym potwierdzenie. Zdominowali rywala całkowicie i strzelili im cztery gole. Hat-trick Halaanda, który po meczu skomentował to w sposób absolutnie genialny: "Wreszcie zaczęli mi podawać". Wywiady z piłkarzami zazwyczaj są nudne, ale Norweg jest wyjątkiem, który umie w wywiady. Po raz kolejny podopieczni katalońskiego menedżera pokazali charakter odwracając niekorzystny wynik. Z przebiegu gry byli zdecydowanie lepsi i gnietli rywala przez większość meczu, co świadczy o ich ogromnej sile. Małą rysą jest to, że drugi raz z rzędu trzeba odrabiać i piłkarze City mogą się w końcu na tym przejechać, gdy trafią na kogoś, kto nie pozwoli sobie na come back. Ale fakty są takie, że po czterech seriach gier mają na koncie dziesięć punktów i to jest wynik dobry. A Crystal Palace ma już odhaczone mecze z Arsenalem, Liverpoolem i City, więc teraz przynajmniej teoretycznie powinno być troszkę łatwiej.
MVP: Erling Haaland
Arsenal 2-1 Fulham
Wreszcie ktoś się postawił drużynie Mikela Artety. Nie był to łatwy mecz dla Arsenalu. Odczuwalny był brak Zinchenki oraz Thomasa. Fulham dobrze się broniło, grało konsekwentnie. Arsenalowi udało się zdominować rywala pod kątem posiadanie piłki, ale nie bardzo przekładało się to na sytuacje bramkowe, które były, ale nie było ich tak dużo jak w poprzednich meczach. Moment przełomowy tego spotkania to bezmyślne zachowanie Gabriela, który wdał się w drybling z Mitroviciem, co jak łatwo się domyślić zakończyło się golem Serba, rozgrywającego kolejny świetny mecz. Zaraz po golu Kanonierzy mieli słabsze pięć minut. Byli chyba troszkę zaskoczeni tym co się wydarzyło. Ale potem sprawy w swoje ręce wziął najlepszy tego dnia na boisku, kapitan Arsenalu, Martin Odegaard. Norweg w pierwszej połowie szukał podań do kolegów, ale gdy ci zawodzili raz za razem, sam zdecydował się na strzał i wyrównał. Fajne zachowanie po golu, gdy pobiegł do Gabriela, aby go pocieszyć i powiedział mu pewnie coś w stylu: "Widzisz, nie przejmuj się, odrobimy to razem". Takie gesty świadczą o świetnej atmosferze w tym zespole. A to co się stało potem, było jak scenariusz z jakiegoś filmu. Bo gola na 2-1, który ostatecznie dał Arsenalowi trzy punkty zdobył właśnie Gabriel. Ten sam, który 30 minut wcześniej chował twarz w koszulkę i miał ochotę zapaść się pod ziemię, sprawił że Emirates eksplodowało z radości. Piłka jest piękna w takich momentach. Arsenal wygrywa czwarty mecz z rzędu. 12 punktów na 12 możliwych... i ja tego nie powiem.
MVP: Martin Odegaard
Aston Villa 0-1 West Ham
West Ham strzelił gola. West Ham wygrał mecz. Podopieczni Davida Moyes'a wreszcie zapunktowali i to od razu za trzy. Wystarczył im do tego jeden gol strzelony przez Pablo Fornalsa, z dużą pomocą Ezriego Konsy, od którego pechowo odbiła się piłka, po czym dostała potężnej rotacji i przelobowała Emiliano Martineza. Ten mecz pokazał dlaczego obie drużyny są tak nisko w tabeli. Nie było tutaj tempa odpowiedniego dla ligi angielskiej, a przypadkowo strzelony gol sprawił, że nie mieliśmy bezbramkowego remisu. Sytuacja Aston Villi robi się coraz poważniejsza. Zaczynam wątpić, że Steven Gerrard wie co robi.
MVP: Declan Rice
Wolves 1-1 Newcastle
To było klasyczne Wolves z tego sezonu. Znowu grają fajną piłkę, znowu Ruben Neves jest najlepszy na boisku, znowu jest szansa na wygraną i znowu ta wygrana wypada im z rąk. Nie potrafi drużyna Wilków postawić kropki nad "i". Uciekają im bardzo cenne punkty. Wydaje się, że są zbyt mocni, aby musieli martwić się o pozostanie w elicie. Ale jeśli będą oddawać punkty w tak łatwy sposób to czeka ich rozczarowujący sezon. Newcastle natomiast przekonało się, że w tej lidze nie ma łatwych spotkań i to nie będzie tak, że będą sobie kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa. Sroki uratowały remis po cudownym trafieniu z woleja Allana Saint-Maximina i biorąc pod uwagę okoliczności, trzeba ten punkt szanować. Nic złego się nie dzieje, ale taki mały, zimny prysznic podopieczni Eddiego Howe'a przyjęli.
MVP: Ruben Neves
Nottingham 0-2 Tottenham
Niezła pierwsza połowa w wykonaniu beniaminka. Nie zniechęcili się szybko straconą bramką i grali bardzo odważnie w meczu z wyżej notowanym rywalem. Stworzyli kilka ciekawych akcji, ale byli nieskuteczni. A gdy w meczu z tak mocną drużyną jak Tottenham nie wykorzystujesz okazji to przegrywasz. Piłkarze Antonio Conte po raz kolejny świetnie wypunktowali rywala. Pełne wyrafinowanie. Harry Kane przeżył w tym meczu chyba wszystko. Gol, nietrafiony karny, gol, żółta kartka. Dean Henderson broni już drugiego karnego w tym sezonie, a biorąc pod uwagę jak dobrze strzela jedenastki kapitan reprezentacji Anglii, jest to takie małe trofeum dla bramkarza Forrest. Nottingham to będzie ciekawa drużyna do oglądania w tym sezonie. Nie wiem czy się utrzymają, ale myślę że zapewnią dużo rozrywki. A Tottenham znowu wygrywa, Kane znowu strzela. Jedyne zmartwienie to postawa Sona. Poza tym wszystko wydaje się działać optymalnie.
MVP: Harry Kane
11 KOLEJKI: Henderson (NOT, 2)
Alexander-Arnold (LIV, 1), Van Dijk (LIV, 1), Coady (EVE, 1), Cucurella (CHE, 1)
Neves (WOL, 1), Gross (BHA, 2), Odegaard (ARS, 2)
Sterling (CHE, 1), Halaand (MCI, 2), FIRMINO (LIV, 1)
11 LUDZI KTÓRYM NIE POSZŁO:
Travers (BOU, 1)
Castagne (LEI, 1), Smith (BOU, 2), MEPHAM (BOU, 1), Senesi (BOU, 1), Toffolo (NOT, 1)
Gallagher (CHE, 1), Christie (BOU, 1), Tavernier (BOU, 1)
Hwang (WOL, 1), Son (TOT, 1)
*w nawiasie liczba występów w konkretnej "jedenastce"
Patryk
Comments