top of page

2 KOLEJKA

  • patrykjoachim7
  • Aug 14, 2022
  • 9 min read

Updated: Aug 16, 2022

Brentford gromi Manchester, Jesus czyni cuda i wojna menedżerów w Derbach Londynu. Premier League 2022/23 Rozdział Drugi.




Aston Villa 2-1 Everton

Ktoś w tym meczu miał się przełamać. Przełamała się Villa. Zasłużona wygrana. Choć Everton też nie zagrał złego meczu, ale znowu miał trochę pecha. Co do Aston Villi to chyba na stałe powinni przejść na grę dwójką napastników. Świetnie wyglądała współpraca Watkinsa z Ingsem. Bardzo aktywny był Matty Cash. John McGinn rządził i dzielił w środku pola. Steven Gerrard odetchnął z ulgą i kupił sobie trochę spokoju. Everton przegrywa drugi mecz i powoli zaczyna robić się nerwowo na Goodison Park. Przed nimi trzy mecze z rywalami, których The Toffees są w stanie pokonać. Potrzebują zdobyć w nich z pięć, sześć punktów. Jeśli tak się nie stanie, to mogą być problemy. Ale na razie apeluje o spokój.

MVP: John McGinn


Arsenal 4-2 Leicester

Ależ to było meczycho. Wielkie WOW. Sześć goli, mnóstwo sytuacji, kontrowersje, po prostu wszystko. Arsenal wygląda bardzo poważnie w tym sezonie. Gabriel Jesus w tym meczu otarł się o perfekcje. Wchodził w dryblingi między trzech, czterech zawodników, przypominając w pewnych momentach takiego jednego Argentyńczyka. Strzelił dwa gole, a ten pierwszy to był techniczny majstersztyk. Amartey powstrzymał go przed strzeleniem trzeciego gola, gdy mając obrońcę na plecach obrócił się w stronę bramki jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie. Jeśli w debiucie trochę mu nie poszło to odbił to sobie z nawiązką na Lisach. Odwrotnie niż Jesus pierwsze dwie kolejki będzie wspominał Saliba, który tym razem strzelił gola samobójczego. Xhaka z golem i asystą. Nie spodziewałem się, że Szwajcar wejdzie na poziom, który pozwoli mu na bycie liderem tej drużyny. Wydawało mi się, że jego dni są policzone, a on udowadnia, że wcale tak nie jest. W Arsenalu wszystko działa dobrze, tak jak powinno. Nie mogę się doczekać gdy zagrają z jakąś topową drużyną. Jestem bardzo ciekawy jak Kanonierzy wypadną na tle kogoś takiego, bo ekipy ze środka tabeli nie stanowią dla nich większego problemu. Leicester znowu strzeliło dwa gole i fajnie, ale martwić może defensywa. Stracili sześć goli w dwóch meczach. Ward to nie jest Schmeichel i to było widać w tym meczu. Trudno jest zdefiniować ten zespół. Jest nieobliczalny. Ale wciąż ma dużo jakości.

MVP: Gabriel Jesus


Manchester City 4-0 Bournemouth

Manchester City zagrał swoje i zgniótł beniaminka. Świetnie funkcjonował środek pola Rodri, Gundogan i De Bruyne nie pozwolili rywalom na nic. Foden z golem i asystą, choć w jednej sytuacji mógł podawać Halaandowi do pustaka, a zdecydował się na strzał i nie trafił. Tak bardzo zirytował tym Guardiole, że ten w przerwie zmienił Anglika, aby udzielić mu lekcji. Warto pochwalić również Nathana Ake, który od początku sezonu prezentuje wysoką formę. Bardzo dobry mecz Mistrzów Anglii pod każdym względem. Bezdyskusyjne zwycięstwo.

O Bournemouth ciężko coś powiedzieć, bo nie mieli w tym meczu piłki. Czwórka przyjęta i czekamy na rywali, z którymi da się nawiązać jakąś walkę. Tutaj różnica klas była zbyt ogromna.

MVP: Kevin De Bruyne


Southampton 2-2 Leeds

Kolejny mecz Leeds, który z perspektywy bezstronnego widza oglądało się kapitalnie. Może pierwsza połowa jeszcze nie był idealna. Piłkarze dopiero się rozkręcali. Ale jak już się rozkręcili to zafundowali nam mnóstwo emocji. Najpierw ruszyło Leeds, które z perspektywy całego meczu było zespołem lepszym i może czuć pewien niedosyt. Dwa gole strzelił Rodrigo, który wyraźnie odżył w tym sezonie i może wreszcie zobaczymy najlepszą wersję Hiszpana, który do tej pory rozczarowywał. Znowu dobrze funkcjonował środek pola Roca-Adams. Nawet Ward-Prowse za bardzo sobie przy nich nie pograł. Znowu Aaronson był nabuzowany jak byk widzący czerwoną flagę. Amerykanina jest wszędzie pełno, gra efektownie, teraz musi jeszcze 'tylko' dorzucić do tego liczby. I znowu zawiodła obrona, bo ten mecz był spokojnie do wygrania, ale Pawie straciły dwa gole i nie wygrały. Są cztery punkty po dwóch meczach i bardzo pozytywne perspektywy. Ta drużyna wygląda w końcu na projekt autorski Jessego Marscha. Jest odświeżona, widać że gra w piłkę sprawia tym chłopakom dużą frajdę i cóż, Leeds znów jest ekscytujące. Tylko ta defensywa martwi. Southampton może się cieszyć z punktu. Przez większość meczu nie wyglądało to dobrze. Może poza Walkerem-Petersem i Elyounoussim, który nota bene został szybko z boiska zdjęty, co było dla mnie trochę niezrozumiałe, pozostali zawodnicy nie prezentowali się w tym spotkaniu najlepiej. Wszystko zmieniło się po wprowadzeniu na boisku trzech nowych zawodników i zmianie systemu gry z 3-5-2 na 4-2-2-2. Każdy z rezerwowych miał udział przy golu. Adam Armstrong zaliczył asystę przy trafieniu Joe Aribo. Natomiast Sekou Mara asystował przy golu Walkera-Petersa na 2-2. Ale co to była za asysta! Jednym przeszywającym podaniem rozmontował dwie linie obronne rywala. Coś fantastycznego. Generalnie świetne wejście Francuza urodzonego w 2002 roku. Pokazał się jeszcze w kilku akcjach i jest to ktoś kogo warto obserwować. Te ostatnie 20 minut wlało trochę nadziei w serca kibiców Świętych, ale to jest taki trochę wesoły futbol. Nieźle broni Bazunu, ale on przyjął już 6 goli w 180 minut. To świadczy o tym jak bronią obrońcy i generalnie cała drużyna. Bednarek jako lider tej defensywy dzisiaj zagrał średnio. Mógł lepiej się zachować przy pierwszym golu Rodrigo. Choć i tak większą winę ponosi Salisu, który zaliczył mówiąc eufemistycznie nienajlepsze wejście w sezon. Jest strasznie elektryczny, przegrywa pojedynki. Miał być wzmocnieniem, zbierał fajne noty w La Liga, a poprzedni sezon w Southampton był słaby, a ten zapowiada się jeszcze gorzej. Dziwne. Najlepiej z trójki stoperów wypadł młody Bella-Kotchap. Był pewny siebie, nie popełniał większych błędów, odważnie zagrywał piłki do drugiej linii. Choć jeden pozytyw. Southampton zagrało trochę lepiej niż przed tygodniem, ale wciąż uważam, że tam jest za mało jakości, nowi piłkarze zaczynają pokazywać się z dobrej strony, ale to wszystko może nie być wystarczające.

MVP: Rodrigo Moreno


Brighton 0-0 Newcastle

NUUUUUDYYYYY. Nic się nie działo w tym meczu. Nudne 0-0. Była jakość. Drużyny były dobrze ułożone taktycznie, ale nie bardzo miały chęć na tworzenie akcji. Upał nie pomagał. Pochwalmy Newcastle za drugi mecz z rzędu na '0' z tyłu. Fajnie zagrał nowy obrońca Sven Botman. Obu drużyną ten remis chyba pasuje, mają 4 punkty po dwóch meczach. Tyle.

MVP: Sven Botman


Fulham 0-0 Wolves

No tutaj było trochę lepiej. Głównie dzięki Wilkom, które kilka razy próbowało coś skleić. Jakim cudem Neto skończył ten mecz bez gola, wie pewnie tylko on sam. Ale najlepszą okazję miało Fulham. W 81 minucie wywalczyli rzut karny. Nie wiem jak nazwać zachowanie Ait Nouriego, który po prostu kopnął rywala, który był przed nim. Może myślał, że nikt nie zauważy. Do rzutu karnego podszedł Mitrović... i się pomylił. Ależ piłka jest przewrotna. Tydzień temu był bohaterem, gdy ustrzelił dublet z Liverpoolem, a teraz marnuje szansę na zdobycie kompletu punktów. Jose Sa broni karnego i zostaje bohaterem, notując przy okazji czyste konto. Potrzebował tego, bo ten pierwszy mecz mu nie wyszedł. Pełna rehabilitacja. Znowu dobrze zagrał Ruben Neves. Czemu Manchester nie złoży za niego oferty? Byłby idealny. Fulham znowu punktuje, choć ten karny będzie śnił się po nocach.

MVP: Jose Sa


Brentford 4-0 Manchester United

Bretnford dostał w sobotę rywala, który był całkowicie bezbronny i z zimną krwią to wykorzystał wbijając cztery gole w niewiele ponad pół godziny i zamykając mecz. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Biorąc pod uwagę poziom rywala nie należy wyciągać daleko idących wniosków i popadać w hurra optymizm. Ale jeśli celem tej drużyny miało być utrzymanie, to grając w ten sposób ten cel zwyczajnie zostanie zrealizowany. Należy też być ostrożnym jeśli chodzi o wnioski z perspektywy Manchesteru. Jeśli drużyna jest w kryzysie to w pewnym momencie zdarza się taki mecz, w którym wszystko idzie źle i notuje się bardzo wysoką porażkę, o której trzeba jak najszybciej zapomnieć. Ciężko jest nawet obarczyć winą jakąś konkretną osobę, po prostu każdy w tym meczu zagrał kiepsko. Miałem nawet taką chęć przez chwilę, aby do jedenastki kolejki (tej drugiej, co jasne) wkleić po prostu skład Czerwonych Diabłów, ale uznałem, że byłoby to mało profesjonalne i ograniczyłem się do piątki przedstawicieli M.U. co i tak jest wynikiem przerażającym. To nie jest też tak, że Manchester będzie się teraz bronił przed spadkiem. Sądzę nawet, że mimo tego wyniku, pewnie skończy ligę wyżej niż Brentford. Ten mecz pokazał jednak jak głębokie, strukturalne problemy są w tym klubie. United znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, za tydzień przyjeżdża Liverpool, są na ostatnim miejscu w tabeli i to się raczej szybko nie zmieni. Ale powinno być lepiej, bo gorzej to już chyba serio być nie może. Manchester sięgnął dna i trzeba teraz wymyślić sposób, aby się od niego odbić. Ale na dziś, jak to słusznie zauważył Jamie O'Hara w swojej audycji na antenie Talk Sport: 'Manchester wygląda jak drużyna z League One' (Trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii). Amen.

MVP: Mathias Jensen


Nottingham 1-0 West Ham

Po występie obu drużyn w pierwszej kolejce można było spodziewać się takiego meczu. Nottingham Forrest w pierwszej serii gier wystraszyło się trochę Premier League i zostało zduszone przez Newcastle, ale tak jak przewidywałem, gdy pierwsza trema minęła to pokazali, że mają jakość i mogą grać ciekawą piłkę. Przy golu mieli dużo szczęścia, ale cały mecz pokazał, że w tym zwycięstwie nie ma przypadku. Rzetelnie pracowali na te trzy punkty i dostali za to nagrodę. West Ham już w pierwszej kolejce wysyłał niepokojące sygnały, gdy nie potrafił skleić choćby jednej składnej akcji w meczu z City. Ale można to było usprawiedliwiać tym, że grali z Mistrzem Anglii i porażkę z Manchesterem City po prostu wrzuca się w koszty i to jest coś naturalnego. Ale porażka z beniaminkiem już nie jest przyjmowana w tak wyrozumiały sposób. Coś niedobrego dzieje się z tą drużyną. Wydaje się strasznie ospała. Brak im tego zęba, tej zadziorności, z która byli utożsamiani w ostatnich dwóch latach. Może nastąpiło zmęczenie materiału i potrzeba trochę świeżej krwi. Jest Cornet, jest Scamacca. Być może oni wniosą trochę życia. Trzeba zidentyfikować to gdzie leży problem i go rozwiązać.

MVP: Dean Henderson


Chelsea 2-2 Tottenham

To były derby w starym stylu. Ładunek emocjonalny był największy jak dotąd i dużo by się musiało wydarzyć, aby to zostało przebite. Bójka między menedżerami! Nie mówimy o jakimś ostrym starciu w postaci machania rękami, wzajemnych pretensji, czy obrażaniu się słownie. Tuchel i Conte dosłownie się pobili. Oczywiście nie było ciosów w twarz, ale nietykalność cielesna została dwa razy przekroczona (po golu Tottenhamu na 1-1 oraz po końcowym gwizdku). Dwa razy spowodowało to masową konfrontację. Trudno powiedzieć czyja to była wina. Każdy będzie miał swoje rację. A prawda leży pewnie gdzieś po środku. Conte ostentacyjnie cieszył się z wyrównującego gola, prowokując Tuchela, który do niego wyskoczył i chciał mu odpowiedzieć. Było gorąco. To nie powinno się wydarzyć, obu panów poniosły emocje, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, ten który nie uśmiechał się pod nosem i nie miał frajdy z oglądania tego pojedynku pomiędzy Niemcem, a Włochem. Przypomniał się Oldschoolowy Football i temperatura były ogromna, a na koniec dnia chyba o to w piłce chodzi, aby dostarczała nam emocji. Wydaje mi się też, że tu się szykuje długa zimna wojna między tymi Panami. Nie spodziewam się szybkiego zakopania topora. Ale powiedzmy może coś o piłce. Jaki to był mecz? Przez 70 minut taki średni. Chelsea była zespołem zdecydowanie lepszym i kontrolowała mecz po zdobytej bramce. Końcówka meczu była szalona. Działo się bardzo dużo. Tottenham wyrównał po kontrowersji. Nie wiem jakim cudem sędzia nie dostrzegł faulu Bentancura na Havertzie. Być może to było przyczyną wszelkich późniejszych incydentów. Chelsea szybko odpowiedziała. Piękna asysta Sterlinga, który był na 20 metrze na wprost bramki i większość piłkarzy pewnie ładowała by na bramę, ale Anglik dostrzegł lepiej ustawionego Reeca Jamesa, wyłożył mu piłkę jak na tacy, a James trafił z bliskiej odległości. Świetna akcja The Blues, 2-1 i powrót na prowadzenie. W 96 minucie do wyrównania doprowadza Harry Kane po rzucie rożnym. To nie jest sprawiedliwy wynik. Chelsea zasłużyła na wygraną. Tottenham zrobił bardzo mało i może niepokoić postawa Kogutów w tym meczu. Ale ostatecznie wyrwali punkt i może to da im pozytywnego kopa. A Chelsea może być zadowolona ze swojego występu, ale utrata dwóch punktów w ostatnich sekundach boli i to bardzo.

MVP: Raheem Sterling


Liverpool 1-1 Crystal Palace

Drugi mecz Liverpoolu i drugi remis. Takiego początku sezonu chyba nikt się nie spodziewał. Kolejne rozczarowanie. Choć tym razem było lepiej niż przed tygodniem. Liverpool zamknął Crystal Palace i przez 30 minut próbował strzelić gola, ale był nieskuteczny, choć chyba bardziej problem leżał w kreacji, bo tych sytuacji wcale nie było tak dużo. Brakowało Thiago. Ale mecz był pod kontrolą i wydawało się, że w końcu bramka padnie. Tylko że Palace zrobiło kontrę. A że mają w składzie Wilfrieda Zahe, to wyszli na prowadzenie po golu Iworyjczyka. Po straconej bramce podopieczni Jurgena Kloppa znowu byli trochę zagubieni i rosła w nich frustracja, że tak niewiele im wychodzi. Aż nastąpił punkt kulminacyjny, czyli czerwona kartka dla Nuneza, któremu przepaliły się styki i uderzył w twarz Joachima Andersena. Zachował się jak bachor, który dał się sprowokować i nie myśląc o konsekwencjach sam wymierzył sprawiedliwość. Czysta głupota. Urugwajczyk będzie miał teraz dużo czas na przemyślenie, bo odpocznie sobie od gry. Trzy mecze to będzie chyba najmniejszy wymiar kary z możliwych, choć ja bardziej skłaniam się ku pięciu. Jeśli jesteś niedojrzały to musisz poczekać, aż zrozumiesz pewne sprawy. Po czerwonej kartce Liverpool szybko strzelił gola. Fenomenalna akcja indywidualna najlepszego na boisku Luisa Diaza. Mijał kolejnych rywali jak tyczki i fantastycznym strzałem z dystansu umieścił piłkę w siatce. Fragment meczu gdy The Reds grali w '10' był całkiem niezły w ich wykonaniu. Znowu przycisnęli rywala i rozgrywali piłkę na ich połowie, mimo że mieli jednego człowieka mniej. Wykręcili 72% posiadania piłki za okres gry w osłabieniu, co jest wynikiem imponującym. Gola strzelić się nie udało, ale w długich fragmentach meczu nie wyglądało to źle. Jedno dziecinne zachowanie zaprzepaściło szanse na trzy punkty. Straty do prowadzących Manchesteru City i Arsenalu to już cztery oczka, ale sezon jest długi i Liverpool ciągle może to odrobić, no ale musi zacząć wygrywać. Martwić też mogą kontuzję: Konate, Matip, Thiago, Jota, Firmino... ta lista niebezpiecznie się wydłuża. Każdy z nich mógłby grać w pierwszym składzie i dać dużo jakości. Kadra jest szeroka, ale przy tylu kontuzjach możliwości działania mocno się zawężają. Co do Palace. Remis na trudnym terenie. Tak jak pisałem ta drużyna będzie niewygodna dla każdego. Mogą czuć niedosyt bo wygrana w tym meczu wcale nie była tak daleko, ale remis na Anfield trzeba szanować.

MVP: Luis Diaz


11 KOLEJKI: Henderson (NOT, 1)

Walker-Peters (SOU, 1), Mee (BRE 1), Koulibaly (CHE, 1), Cancelo (MCI, 1)

Xhaka (ARS, 1), Jensen (BRE, 1), De Bruyne (MCI, 1)

Rodrigo (LEE, 1), JESUS (ARS ,1), Toney (BRE, 1)


11 LUDZI KTÓRYM NIE POSZŁO

De Gea (MUN, 1)

Maguire (MUN, 1), Lerma (BOU, 1), Salisu (SOU, 2)

Dalot (MUN, 1), Bruno F. (MUN, 1) Rice (WHU, 2), Eriksen (MUN, 1), Ait Nouri (WOL, 2)

Mitrović (FUL, 1), DARWIN (LIV, 1)


Patryk


Comments


bottom of page