top of page

15 KOLEJKA

  • patrykjoachim7
  • Nov 8, 2022
  • 6 min read

Unai Emery wygrywa w debiucie z Manchesterem, Arsenal wywozi komplet punktów ze Stamford Bridge i ligowy 'Robin Hood' tym razem zabrał bogatemu i pokonał Tottenham. Premier League - rozdział piętnasty

Manchester City 2-1 Fulham

Wszyscy doskonale wiemy, że Fulham jest w tym sezonie drużyną bardzo poważną. Ale czy na tyle, żeby zagrozić City na jego terenie? Przed meczem wydawało się, że chyba nie. Nawet biorąc pod uwagę, że wracający po kontuzji Haaland zaczął mecz na ławce rezerwowych. Boisko pokazało jednak coś innego. Mecz zaczął się zgodnie z planem. City szybko strzeliło gola. Na listę strzelców wpisał się zastępujący Haalanda, Julian Alvarez. Sytuacja skomplikowała się w 26 minucie, gdy Cancelo zdecydował się na akcję ratunkową, po której otrzymał czerwoną kartkę. Karnego na gola zamienił Andreas Perreira. Wynik niekorzystny i perspektywa godziny gry w osłabieniu. City próbowało stworzyć okazję bramkową, ale szło ciężko, bo grali jednego mniej, więc nie mogli przesadnie ryzykować, a Fulham mądrze się broniło i pilnowało tego remisu. Z ławki weszły posiłki w postaci Haalanda i Fodena. Norweg strzelił nawet gola, ale VAR cofnął tę bramkę. Minęła 90 minuta, wydawało się że Mistrz Anglii straci punkty, ale wówczas w polu karnym piłkę przyjął Kevin De Bruyne. Belg został sfaulowany i sędzia musiał wskazać na jedenasty metr. Rzut karny po rękach bramkarza, ale co najważniejsze skutecznie wykorzystał Erling Haaland i zapewnił swojej drużynie komplet punktów.

MVP: Ilkay Gundogan


Nottingham 2-2 Brentford

W tym meczu dwukrotnie mieliśmy wyrównanie wyniku w doliczonym czasie gry. Jako pierwszy bramkę zdobył Morgan Gibbs-White i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Nottingham nie utrzymało jednak tego prowadzenia do przerwy, bo w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy wyrównującego gola strzelił Bryan Mbuemo, wykorzystując rzut karny. Pszczoły poszły za ciosem w drugiej połowie i po trafieniu Yoane Wissy prowadziły. Tym razem to jednak oni nie byli w stanie doprowadzić tego do końca, bo w 96 minucie Ben Mee wybijając piłkę z linii bramkowej nabił swojego kolegę, Mathiasa Jorgensena i padła jedna z najbardziej pechowych bramek samobójczych tego sezonu. W tej ostatniej akcji Forrest miało szczęście, ale z perspektywy całego meczu zasłużyli na ten punkt.

MVP: Yoane Wissa


Wolves 2-3 Brighton

Ależ mocne jest w tym sezonie Brighton. Kolejny świetny mecz Mew. Zasłużona wygrana. Każda z trzech bramek była zdobyta po świetnej akcji zespołowej i to robi ogromne wrażenie. Również indywidualnie dwóch graczy zasługuje na to, aby o nich wspomnieć. Adam Lallana złapał za kierownicę i wyczarował gola i asystę. Nie wiem które ładniejsze. Świetny mecz doświadczonego pomocnika Brighton, ale to nie on był najlepszy na boisku. Drugi mecz od pierwszej minuty rozegrał zawodnik, który na początku sezonu otrzymywał ogony. I to jest drugi mecz, w którym zagrał bardzo dobrze. Kaoru Mitoma szalał na lewej stronie. Strzelił gola i dwukrotnie stworzył akcję bramkową swoimi dograniami w pole karne. Jakby tego było mało to po faulu na nim czerwoną kartkę otrzymał Nelson Semedo. Trochę szkoda tej sytuacji, bo w pierwszej odsłonie mieliśmy kapitalne widowisko, bo również Wilki grały dobry mecz, ale błąd Semedo spowodował, że w drugiej odsłonie, jego koledzy grając w osłabieniu, ograniczyli się do obrony remisu, co ostatecznie się nie udało.

MVP: Kaoru Mitoma


Leeds 4-3 Bournemouth

Niepostrzeżenie mecz, który wzbudzał najmniejsze zainteresowanie w tej serii gier okazał się tym najlepszym w 15 kolejce. Siedem goli, zwroty akcji, odrabianie wyniku najpierw przez Wisienki, następnie prowadzenie 3-1 gości, po to by ostatecznie to Leeds wygrało 4-3. Premier League w najczystszej postaci. Ważne trzy punkty dla Leeds. Bournemouth natomiast po optymistycznym początku tego sezonu, zaczyna się niebezpiecznie osuwać w tabeli i przedsezonowe prognozy dotyczące spadku Wisienek stają się coraz bardziej realne.

MVP: Crysencio Summerville


Everton 0-2 Leicester

Podobał mi się ten mecz, gdyż był prowadzony na bardzo dobrym tempie. Obie drużyny chciały grać w piłkę, tworzyły okazję, oddawały strzały. Dobrze się to oglądało. Wygrał zespół, który był skuteczniejszy i miał w składzie Jamesa Maddisona. Tym razem bez gola, mimo że Anglik próbował wielokrotnie, to zawsze coś stanęło na drodze, ale za to dwie asysty i kolejne widowisko, którego to właśnie Maddison był najlepszym aktorem. Choć najbardziej pamiętny moment tego spotkania to gol Tielemansa. Kandydat do gola sezonu.

MVP: James Maddison


Chelsea 0-1 Arsenal

To miał być test dla Kanonierów. I oni ten test jak najbardziej zdali. Musieli wygrać na wyjeździe z Chelsea, aby zachować pozycję lidera i tego dokonali. To był kolejny z hitów, który nie był porywający. Nie działo się zbyt wiele. To nie zmienia jednak faktu, że długimi fragmentami Arsenal przeważał i wygrał zasłużenie. Chelsea przegrywa kolejne spotkanie i chyba odlicza dni do przerwy mundialowej, bo The Blues ewidentnie potrzebują jakiejś odskoczni. Tego dnia byli bezsilni.

MVP: Gabriel Magalhaes


Southampton 1-4 Newcastle

Napisałem tydzień temu, że Newcastle gra jak trzecia siła Premier League. Po wygranej ze Świętymi, Sroki wskoczyły na trzecią pozycję w tabeli. Chyba nie muszę dodawać, że zasłużenie. Rozwój drużyny Eddiego Howe'a przebiega szybciej, niż można się tego było spodziewać. Nie widzę argumentów, przez które Newcastle nie mogłoby na koniec sezonu znaleźć się w czołowej czwórce. Kolejne wysokie, efektowne zwycięstwo. Dorwali przeciętny zespół i sobie postrzelali nie pozostawiając cienia wątpliwości. I najlepsze jest to, że oni to robią regularnie, a przecież właśnie regularność jest tym, co cechuje wielkie zespoły.

MVP: Bruno Guimaraes


West Ham 1-2 Crystal Palace

Nie dziwi mnie ten wynik zupełnie. Potencjał obu drużyn jest porównywalny, może nawet minimalnie większym dysponuje West Ham, ale jest w tym sezonie jakiś, taki zamulony. Crystal Palace wręcz przeciwnie. Widać, że gra w piłkę sprawia im ogromną radość i prezentują dużą jakość, która przekłada się na fajne wyniki. Znowu błysnął Zaha. Gol i asysta Iworyjczyka. Wygrana po golu w ostatnich minutach zawsze cieszy i powinna jeszcze bardziej napędzić, tę dobrze działającą machinę Patrcika Vieiry. Jeśli chodzi o Młoty, to poprawili wyniki w ostatnich tygodniach, ale ich gra była męcząca. To jest chyba najlepsze słowo. I to się w końcu musiało obrócić przeciwko nim.

MVP: Wilfried Zaha


Aston Villa 3-1 Manchester United

GOOOOOD EBENING. Powiedział Unai Emery swoim piłkarzom, a ci już po jedenastu minutach prowadzili z Manchesterem 2-0. To był zalążek Aston Villi jakiej spodziewaliśmy się przed sezonem, kiedy wydawało się, że The Villans będą walczyć o puchary. Gdyby to był mecz w pierwszej kolejce, to myślę że zaskoczenie byłoby mniejsze. Ale Manchester United w ostatnich tygodniach osiągnął pewną stabilizację i solidność. Wydawało się, że grając z ciągle rozbitą Villą powinni sobie poradzić i to na względnym spokoju. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Jasne okoliczności są ważne. Dwa gongi na początku meczu nigdy nie są czymś miłym. No Bruno, no party? Może i tak. Ale pamiętajmy, że brakowało również innych. Varane, Bruno, Antony, Sancho. To jest konkretna wyrwa w składzie i to mogło się odbić na grze Czerwonych Diabłów. Mimo wszystko niepokojące było to, że nie potrafili w żaden sposób odpowiedzieć rywalom. Nawet gdy los się do nich uśmiechnął i zdobyli szczęśliwą bramkę po rykoszecie. Mogli wyjść na drugą połowę i ruszyć na rywali, ale zamiast tego Martinez źle wybił piłkę, otrzymał ją Watkins, zrobił rajd, którym zdobył z 30 metrów i idealnie wyłożył do Jacoba Ramseya, a młody Anglik ustalił wynik tego spotkania strzałem w okienko. Manchester nie stworzył większego zagrożenia pod bramką Villi w drugiej połowie. To klub z Birmingham mógł zdobyć czwartego gola, gdy wychodzili z kontrą czterech na dwóch i trzeba było dostarczyć piłkę na prawą stronę. Została podjęta próba podania, która jednak zakończyła się trafieniem w... sędziego. Anthony Taylor przeprosił piłkarzy Villi, za to że niechcący zatrzymał ich obiecującą kontrę, ale nie było złej krwi, wśród piłkarzy gospodarzy, raczej na ich twarzach malowało się coś w stylu: "Naprawdę? Musiałeś stać akurat w tym miejscu?". Było to dość zabawne. Gratulację dla Emery'ego za debiut. Fajny moment do kolekcji. Ale przed nim jeszcze dużo pracy, aby sprawić, żeby takie mecze nie były wyjątkiem, tylko czymś powtarzalnym.

MVP: Jacob Ramsey


Tottenham 1-2 Liverpool

Wspomniałem w tytule o Robin Hoodzie, bo widząc Liverpool w tym sezonie ta analogia nasuwa się automatycznie. The Reds wygrali z Manchesterem City i Napoli. Dla obu drużyn to była jedyna porażka w obecnym sezonie. Przegrali natomiast z będącymi w strefie spadkowej Nottingham, czy Leeds. Dziś pojechali na Tottenham i wygrali. To był taki Liverpool z Ligi Mistrzów. Skuteczny Salah, wygrywający pojedynki. Darwin Nunez zagrał nieźle. Zaliczył asystę, mógł mieć drugą. Zaczyna podejmować coraz lepsze decyzje na boisku i to jest dobry prognostyk. Tottenham w pierwszej połowie zaprezentował klasyczną dla siebie bryndze. Ale od 46 minuty to był już inny zespół. Ruszyli z otwartą przyłbicą na Liverpool, nie mając nic do stracenia i zobaczyliśmy kapitalne 15 minut po przerwie. Najlepsze rzeczy dla Kogutów zaczęły się dziać po wejściu na boisko Dejana Kulusevskiego. Szwed już po paru minutach zaliczył asystę. Genialny gol Kane'a z bardzo trudnej pozycji. Ale ktoś mu tę piłkę musiał dograć i to był właśnie Kulusevski, który potrafił rozmontować obronę Liverpoolu. Ta druga połowa pokazała jak ważnym piłkarzem dla Tottenhamu jest Szwed. Jest takim łącznikiem między formacją pomocy i ataku, który spaja całą grę drużyny Antonio Conte. Wyrównującej bramki Tottenham nie strzelił, ale za drugą połowę należy im się spora pochwała. Pytanie tylko, dlaczego oni tak rzadko pokazują tak dobry futbol, mając taką jakość w składzie? Liverpool wygrał zasłużenie, zwłaszcza w pierwszej połowie zdominował rywala, w drugiej pilnował sobie tego wyniku. Nie powiem, że mieli wszystko pod kontrolą, ale zrobili w tym meczu dużo i dostali nagrodę. I znowu droga do TOP 4 wydaje się otwarta. Problem polega na tym, że za tydzień mecz z Southampton i czy strata punktów przez Liverpool w spotkaniu ze Świętymi mnie zaskoczy? Wcale.

MVP: Mohamed Salah


11 KOLEJKI:

Ward (LEI)

Trippier (NEW), Gabriel (ARS), Faes (LEI), Digne (AVL)

Jensen (BRE), Ramsey (AVL), Lallana (BHA)

Salah (LIV), Summerville (LEE), MITOMA (BHA)


11 LUDZI, KTÓRYM NIE POSZŁO

Henderson (NFO)

SEMEDO (WOL), Kehrer (WHU), Senesi (BOU), Robinson (FUL), Cancelo (MCI)

Casemiro (MUN), Loftus-Cheek (CHE), Mount (CHE)

Havertz (CHE), Ronaldo (MUN)


Patryk

Comentários


bottom of page