top of page

12 KOLEJKA

  • patrykjoachim7
  • Oct 21, 2022
  • 7 min read

Manchester niszczy Tottenham, Alisson ponownie bohaterem Liverpoolu i Brentford zatrzymuje niemrawą Chelsea. Premier League - rozdział dwunasty


Na początku luźny wniosek. Uważam że to była przeciętna kolejka, żeby nie powiedzieć słaba. Wiele meczów było nudnych i trudno się na nie patrzyło, co nie jest czymś normalnym w Premier League. Powodów dla których tak było jest kilka. Mam wrażenie, że generalnie kolejki w środku tygodnia nie są najlepsze, bo drużyny słabsze, które na co dzień nie grają w europejskich pucharach nie są przyzwyczajone do takiej intensywności, nie mają na tyle szerokich kadr, żeby móc rotować składem i takie są tego efekty. Ale w mojej opinii, ważnym powodem było również to, że w tej kolejce nie zagrały dwa najlepsze kluby tego sezonu, czyli Arsenal i Manchester City. To one zazwyczaj prezentują ten najwyższy poziom i w tej kolejce, z wyjątkiem występu Panów w czerwonych koszulkach, których widzicie powyżej, tych wielkich spotkań zabrakło. I miałem taką myśl, że ta liga byłaby bardzo uboga, gdyby nie obecność Arsenalu i City. Tak więc cieszę się, że w weekend będzie już można zobaczyć mecze obu tych drużyn. A teraz nie przedłużając przejdźmy do omówienia dziewięciu spotkań, które mogliśmy zobaczyć od wtorku do czwartku.


Brighton 0-0 Nottingham

Ten mecz nadaje się do programu: "Sprawy niewyjaśnione". Bo ja nie jestem w stanie pojąć jakim cudem Brighton nie wygrało tego spotkania. Okay, w drugiej połowie Forrest odepchnęło już ich od swojej szesnastki i miało momenty na złapanie oddechu, ale pierwsza połowa to był nieprzerwany szturm na bramkę Deana Hendersona. Akcja za akcją, strzał za strzałem. Tylko piłkarze Brighton wiedzą dlaczego nie wykorzystali jednej z dziesiątek sytuacji, które mieli. I wypada Mewy chwalić za rozegranie takiego spotkania, ale z drugiej strony obawiam się trochę jaka będzie ich reakcja, bo gdy grasz taki mecz i go nie wygrywasz to Twój mental nie reaguje najlepiej. Co do Nottingham to gratulacje za czyste konto i przede wszystkim punkt na trudnym terenie, ale grając w ten sposób, nie mam dobrych wiadomości dla kibiców Forrest, bo tych punktów dużo nie będzie.

MVP: Alexis Mac Allister


Crystal Palace 2-1 Wolves

Od początku do końca lepszą drużyną w tym meczu było Crystal Palace. Może był taki moment po objęciu prowadzenia przez Wilki, że pomyśleli: "Może coś tutaj ugramy", ale sytuacja została szybko opanowana przez Orły. Świetna druga połowa. Gol Eze. Gol Zahy. Zasłużone zwycięstwo. Dwa tygodnie temu Crystal Palace spadło dość nisko w tabeli i strefa spadkowa zaczęła się zbliżać, ale apelowałem o spokój bo to było podyktowane trudnym terminarzem, jaki mieli na start. Teraz dokładają kolejne trzy punkty i ich nazwa widnieje obok liczby "10" w tabeli. Myślę, że Palace są na tyle mocni, że powinni sobie postawić taki cel, żeby zakończyć sezon w górnej połowie tabeli. Nie na zasadzie, że 10 miejsce, albo głowa menedżera, bo praca, którą wykonuje Patrick Vieira jest kapitalna, ale bardziej jako coś do czego warto dążyć, bo o ile pierwsze siedem miejsc jest zabukowanych dla TOP 6 i Newcastle, ósme pewnie będzie Brighton, o tyle pozostałe dwa miejsca są sprawą otwartą, a liga ułożyła się w ten sposób, że tak wiele drużyn jest w kryzysie, że Orły są w stanie to zrobić. Jeśli chodzi o Wolves to radzę im jak najszybciej znaleźć dobrego menedżera, bo w innym wypadku mogą się włączyć w walkę o spadek.

MVP: Eberechi Eze


Liverpool 1-0 West Ham

Ależ fantastyczny czas przeżywa Alisson. W niedziele asysta w meczu z Manchesterem City i czyste konto. Trzy dni później, mecz z West Hamem i ponowne czyste konto, dzięki temu, że Brazylijczyk obronił rzut karny wykonywany przez Jarroda Bowena. Po prostu WOW. Co do meczu to West Ham zagrał słabo. Zmarnował swoją okazję do zdobycia gola, o czym już wspomniałem. W drugiej połowie sytuację miał jeszcze Soucek, ale cudowną interwencją popisał się James Milner, który również, trochę po cichu, ale też jest bohaterem ostatnich dni. Po Liverpoolu było widać, że są wypruci meczem z City i chcieli zgarnąć trzy punkty jak najmniejszym nakładem sił i to się udało. Mecz mieli generalnie pod kontrolą, z wyjątkiem paru momentów gdzie mieli szczęście, ale West Ham nie zrobił zbyt wiele, żeby coś dla siebie mieć. Gol Nuneza. Jeśli Klopp nauczy go jeszcze podawać, to może, może coś z tego będzie. Piękna asysta Tsimikasa, który jest chyba najlepszym rezerwowym lewym obrońcą.

MVP: Alisson


Brentford 0-0 Chelsea

Słaby występ The Blues. Pierwsza połowa koszmarna. To Brentford prowadziło grę i tworzyło okazję. Tylko świetne interwencje Kepy uratowały Chelsea przed stratą gola. W drugiej połowie już to wyglądało lepiej. Ale ten remis jest sprawiedliwym wynikiem. I to może być niepokojące dla The Blues, i wręcz przeciwnie, budujące dla Brentford.

MVP: Ethan Pinnock


Newcastle 1-0 Everton

Za Evertonem trzy spotkania z bardzo mocnymi rywalami. Liczyłem, że The Toffees będą w stanie urwać dla siebie jakiś punkt przynajmniej, ale stało się inaczej. Trzy porażki. Być może zespół Lamparda po prostu jest jeszcze na tak wczesnym etapie budowy, że nie jest w stanie rywalizować z najlepszymi. Ale trochę przeraża to, że Everton nie oddał ani jednego strzału na bramkę w meczu z Newcastle. Z perspektywy Srok kolejny udany mecz. Zasłużona wygrana. Pełna kontrola meczu, kolejne czyste konto. Newcastle idzie po duże rzeczy.

MVP: Almiron


Bournemouth 0-1 Southampton

Wisienki w końcu przegrały z kimś spoza TOP 6. Fantastyczna seria została zakończona. To się musiało w końcu wydarzyć. Znowu nie zagrali źle, bo wydaje mi się, że nie byli gorsi w tym meczu. Southampton wykorzystało swój moment. Romain Perraud dośrodkował, a gola zdobył Che Adams. Bardzo ważne trzy punkty dla Świętych.

MVP: Romain Perraud


Manchester United 2-0 Tottenham

Powiedziałbym: "a nie mówiłem", ale Manchester zrobił to za mnie. Przyznam, że po cichu liczyłem, że to właśnie Czerwone Diabły utrą nosa Kogutom, które punktowały totalnie nieproporcjonalnie do poziomu swojej gry i trzymałem kciuki za Manchester w tym meczu. Ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Tottenham został przez Manchester zniszczony, zmiażdżony, wgnieciony w ziemie, zmasakrowany. W ciągu pierwszych 30 minut gry Manchester oddał 15 strzałów. Powtórzę 15 strzałów w 30 minut. Powinno być 7-0... a było 0-0. Hugo Lloris wyczyniał w bramce cuda. Nie pierwszy raz w tym sezonie. Tylko, że Manchester specjalnie nie przejął się tym, że nie udało się strzelić gola w pierwszej połowie i zdobył go tuż po przerwie. Na listę strzelców wpisał się Fred, który 22 minuty później zaliczył asystę przy trafieniu Bruno Fernandesa. Właśnie! Bruno! Co to był za mecz Portugalczyka. Strzelił pięknego gola, posyłał fantastyczne prostopadłe podania w niezliczonej ilości, ale to nie było najlepsze. Najlepszy był jego drugi gol, nieważne że nie został ostatecznie uznany, bo to z jakim spokojem położył Llorisa i wykończył sytuacje to było magiczne. Fred zagrał świetnie. Środkowi obrońcy nie pozwolili na nic duetowi Kane-Son. Można chwalić każdego piłkarza Manchesteru za te spotkanie. I zapomnijcie o wygranych z Arsenalem, czy Liverpoolem. W 12 kolejce, w spotkaniu z Tottenhamem, Manchester United rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie, a może i najlepszy od kilku lat, bo ja nie pamiętam takiego występu Czerwonych Diabłów. Takiej dominacji. I to nie było spotkanie z beniaminkiem, czy drużyną która jest w strefie spadkowej. Manchester grał z trzecią drużyną w tabeli. Po tym meczu po raz pierwszy w tym sezonie pomyślałem, że Manchester może skończyć sezon w czołowej czwórce. Pierwsze dwa miejsca zajmą Arsenal i City. Ale pozostałe dwa są wolne. Liverpool jest drużyną, która najbardziej zawodzi, w tym sensie, że punktują zdecydowanie poniżej swojego potencjału i może być tak, że jeśli na wiosnę wróci na swój optymalny poziom i się rozpędzi to również w tej czwórce się zamelduje. Do wagoniku z City i Arsenalem nie wskoczy. Ten pociąg już odjechał. Ale trzecie miejsce jest spokojnie w zasięgu The Reds. Ale poza tym zostaje Tottenham, Chelsea i Manchester. I gdybym dzisiaj miał postawić swoje pieniądze na którąś z tych drużyn, to nie byłaby to duża kwota, ale powędrowała w stronę konia o nazwie Manchester United, bo drużyna Ten-Haga po prostu najlepiej gra w piłkę na ten moment. A Tottenham? Nie stworzył sobie ani jednej sytuacji. I to nie bramkowej, jakiejkolwiek. Taki występ można określić tylko jednym słowem. Wstyd. Być może dla fanów Spurs ten występ jest szokiem, ale mnie nie dziwi zupełnie. Pozwólcie, że na koniec zacytuje coś dla wszystkich sympatyków Tottenhamu. Najlepszą puentą tego meczu będą słowa wypowiedziane przez Luke'a Evansa do Vina Diesela w mojej ulubionej scenie z szóstej części filmu Szybcy i Wściekli: "I told You... but you didn't listen".

MVP: Bruno Fernandes


Fulham 3-0 Aston Villa

Wszystko co w tym meczu mogło dla Villi pójść źle, po prostu poszło źle. Czerwona kartka dla Douglasa Luiza za niesportowe zachowanie, ręka w polu karnym Matty'ego Casha i gol samobójczy Tyrone'a Mingsa. Taki mecz po prostu musisz przegrać. Steven Gerrard został zwolniony po tym spotkaniu i to jest wyrok, który był odraczany od kilku tygodni i w końcu został wykonany. Dalsza współpraca nie miała większego sensu. Aston Villa wygląda w tym sezonie koszmarnie, pod każdym względem. Trochę mi szkoda Gerrarda, bo nie uważam że to jest zły menedżer. Wrong place, wrong time. To się zdarza. Idzie nowe w Birmingham. Fulham po krótkiej zadyszce znowu wraca na dobre tory. Coraz lepiej wygląda Mitro, a wraz z nim cały zespół Marco Silvy.

MVP: Aleksandar Mitrović


Leicester 3-0 Leeds

Już kilka razy wspominałem, że Leeds ma naprawdę ciekawą ofensywę i potencjał, aby stać się mocną drużyną środka tabeli. Tylko mają jeden, potężny problem jakim jest jakość piłkarzy w obronie. I to jest coś przez co Leeds może nawet spaść z ligi. A w meczu z Leicester mieliśmy doskonałe potwierdzenie mojej tezy. Pierwsza bramka to jest jakiś żart. Najpierw koszmarne zachowanie Marca Roci i strata piłki na 20 metrze od bramki, a następnie gol samobójczy Robina Kocha, który wyglądał tak, jakby Niemiec chciał sobie tego samobója strzelić. Oczywiście nie podejrzewam go o złe intencje, ale to fatalnie świadczy o jego poziomie piłkarskim, skoro robi coś takiego. Druga bramka była już zasługą Leicester. Lisy rozegrały kapitalną, wielopodaniową akcję, w której większość zagrań była na jeden kontakt, ostatnie podanie wykonał Dewsbury-Hall, a gola zdobył Harvey Barnes. Dwa gole i mecz ustawiony. Zasłużone zwycięstwo Leicester. Cechowała ich większa kultura gry w tym spotkaniu i mogą cieszyć się z punktów. Punktów, których potrzebują jak tlenu.

MVP: Kierran Dewsbury-Hall


11 KOLEJKI

Alisson (LIV)

Trippier (NEW), Varane (MUN), Martinez (MUN), Tsimikas (LIV)

Fred (MUN), Dewsbury-Hall (LEI), BRUNO F. (MUN)

Almiron (NEW), Mitrović (FUL), Eze (CRY)


11 LUDZI KTÓRYM NIE POSZŁO Martinez (AVL)

Cash (AVL), Romero (TOT), Koch (LEE), Mings (AVL), Firpo (LEE)

Douglas Luiz (AVL), HOJBJERG (TOT)

Bowen (WHU), Havertz (CHE), Son (TOT)


Patryk


Comments


bottom of page